Jako, że właściwie nigdy wcześniej nie używałem tej techniki, nie zdawałem sobie sprawy jak trudne zadanie postawiłem przed grupą i przed sobą. Latarka świeciła albo za szeroko, albo za mocno i kontrastowo. Po dokonaniu przeróbki domowymi sposobami, latarka świeciła za słabo. W końcu osiągnąłem jakiś kompromis i udało mi się zadawalająco zawęzić promień światła, ale cały czas malowanie światłem to żmudna praca metodą prób i błędów. Chodzi o to, że każdy "plan zdjęciowy" wymaga innych czasów i sposobów malowania, zależnie od użytej przysłony, jasności fotografowanych obiektów czy "głębokości" planu. Ponadto chodzi się w ciemności ze słabo świecącą latarką i łatwo wpaść na własny statyw lub obiekt zdjęcia. Za każdym razem pierwsze 2-3 zdjęcia są nieudane, przy czym nigdy nie udało mi się jeszcze prześwietlić zdjęć i zawsze te nieudane próby są za ciemne; zazwyczaj to wręcz prawie czysta ciemność. Zważywszy na to że każda próba to około 30 minut, gdy już udaje mi się zrobić udane zdjęcie, na nim poprzestaję bo jestem po około 2 godzinach pracy. W tym wpisie pokazuję osiem w miarę udanych prób po około tygodniu zmagań, przy czym nieco rozszerzyłem tematykę zdjęć poza same martwe natury. W sumie nie jest lekko, ale jak się zdjęcie uda to się człowiekowi robi lepiej na duszy.
Blog głównie o sprzęcie fotograficznym i nieco o fotografii, a do tego dorzucone czasem trochę tego i trochę owego; wszystko wymieszane w proporcjach, którym przyświeca przepis Witolda Dederki na wywoływacz fotograficzny: nie za dużo, nie za mało, a w sam raz.
środa, 27 grudnia 2017
Malowanie światłem
Jako, że właściwie nigdy wcześniej nie używałem tej techniki, nie zdawałem sobie sprawy jak trudne zadanie postawiłem przed grupą i przed sobą. Latarka świeciła albo za szeroko, albo za mocno i kontrastowo. Po dokonaniu przeróbki domowymi sposobami, latarka świeciła za słabo. W końcu osiągnąłem jakiś kompromis i udało mi się zadawalająco zawęzić promień światła, ale cały czas malowanie światłem to żmudna praca metodą prób i błędów. Chodzi o to, że każdy "plan zdjęciowy" wymaga innych czasów i sposobów malowania, zależnie od użytej przysłony, jasności fotografowanych obiektów czy "głębokości" planu. Ponadto chodzi się w ciemności ze słabo świecącą latarką i łatwo wpaść na własny statyw lub obiekt zdjęcia. Za każdym razem pierwsze 2-3 zdjęcia są nieudane, przy czym nigdy nie udało mi się jeszcze prześwietlić zdjęć i zawsze te nieudane próby są za ciemne; zazwyczaj to wręcz prawie czysta ciemność. Zważywszy na to że każda próba to około 30 minut, gdy już udaje mi się zrobić udane zdjęcie, na nim poprzestaję bo jestem po około 2 godzinach pracy. W tym wpisie pokazuję osiem w miarę udanych prób po około tygodniu zmagań, przy czym nieco rozszerzyłem tematykę zdjęć poza same martwe natury. W sumie nie jest lekko, ale jak się zdjęcie uda to się człowiekowi robi lepiej na duszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Edward Hartwig: Przypadek według Edwarda H.
Rekonstrukcja rozmowy jaką w roku 1997 Iza Makiewicz-Brzezińska odbyła z gigantem polskiej fotografii – Edwardem Hartwigiem. Iza M...

Wyszło świetnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Nieprzewidywalność efektów jest chyba najlepsza; zawsze maluję i zastanawiam się co pojawi się za pół godziny na wyświetlaczu.
Usuń