Rekonstruując artykuł z numeru 4/1997 miesięcznika FOTO
zawierający tekst i zdjęcia autorstwa mojej żony z karnawału weneckiego
znalazłem odpowiedź na pytanie, czy sprzęt jest ważny. Brzmi ona tak, że dobry
sprzęt kiepskiemu fotografowi nie pomoże, a kiepski sprzęt dobremu fotografowi
nie zaszkodzi. Byliśmy otoczeni setkami zawodowych fotografów objuczonych
lustrzankami z najlepszymi obiektywami, a jednak prezentowane tutaj zdjęcia -
chociaż wykonane analogowym kompaktem Pentax Zoom 105-R, uważanym za sprzęt czysto amatorski - nie ustępują oglądanym
później przeze mnie efektom pracy profesjonalistów.
KARNAWAŁOWE IMPRESJE
Moje odczucia dotyczące imprezy, zwanej umownie karnawałem w
Wenecji, wiążą się przede wszystkim z dyskomfortem fizycznym spowodowanym trudnościami
w poruszaniu się wśród oszalałego, gotowego do wszelkich ekstrawagancji i
entuzjastycznie nastawionego wobec rzeczywistości tłumu turystów. Przybysze
wykazywali niezwykła żywotność, typową raczej dla niektórych przedstawicieli
wieku młodszego. Po części źródła tej upiornej aktywności można doszukiwać się
w braku typowo włoskich upałów podczas karnawału. Tubylców natomiast rozpoznawało się głównie po tym, że nie byli zaopatrzeni w aparaty
fotograficzne, i w ogóle – zważywszy na okoliczności – zachowywali się dość
spokojnie. Niepokoił mnie jedynie dziwny wyraz ich oczu. Na tych twarzach,
które nie były osłonięte maskami, malowała się postępująca rezygnacja, która
chwilami przeradzała się w pragnienie dokonania jakiegoś czynu pozostającego w
oczywistej sprzeczności z przyjętymi normami współżycia społecznego. Za swój
osobisty sukces uważam przede wszystkim fakt, ze udało mi się przeżyć i mogę
już myśleć o założeniu szkoły przetrwania. W Wenecji podczas karnawału przydają
się umiejętności przeciwdziałania siłom zgniatającym oraz wykonywania zdjęć bez
wchodzącej w kadr czapeczki włóczkowej, nie należącej bynajmniej do
fotografowanego obiektu.
Mimo wszystko pozostały mi po weneckim karnawale również przyjemne wspomnienia, bo temat masek jest ciągle fascynujący. To, o czym do tej pory jedynie czytałam – mogłam zobaczyć na własne oczy. Magia bezpośredniego doświadczenia działa!
Mimo wszystko pozostały mi po weneckim karnawale również przyjemne wspomnienia, bo temat masek jest ciągle fascynujący. To, o czym do tej pory jedynie czytałam – mogłam zobaczyć na własne oczy. Magia bezpośredniego doświadczenia działa!
ENGLISH VERSION
This is a recreation
of an article originally published in 4/1997 issue of FOTO monthly with photos taken by my wife during Carnival in Venice. When retyping the text
and viewing the images, I found an answer to the question of whether the camera
equipment really matters: good gear won’t help a lousy photographer; lousy
equipment won’t flaw a good photographer. In Venice we were surrounded by hundreds
of professionals laden with SLRs and best lenses money can buy; still – despite being
shot with a Pentax Zoom 105-R compact film camera universally recognized as a purely
amateur piece of equipment - the photos presented here are in no way inferior to the
results of the professionals’ coverage of the event I saw later.
My feelings about
the event conventionally termed Carnival in Venice are related first of
all to physical discomfort caused by difficulties in moving around amongst a
maddening, ready for all kinds of extravagance and enthusiastic about the
surrounding reality, crowd of tourists. The visitors displayed unique vitality,
typical rather of some representatives of much younger generations. Source of
this spooky activity can be partly attributable to absence of typical Italian
heat during the Carnival. Locals could be recognized mainly by not being equipped
with cameras; generally speaking they behaved quite calmly, given the
circumstances. I was only disturbed by a strange look in their eyes. Those
faces that were not covered with masks displayed progressing surrender, which
at times turned into desire to commit some act obviously contradicting the
generally accepted rules of social conduct. I would say that just surviving the
event was a success and now I can think about establishing a survival school. During
the Carnival in Venice you need dedicated skills to counter crushing forces and
to take photos without a knitted cap - obviously not being part of the object
you are taking photos of - getting in the frame. Nevertheless, I have also some
pleasant memories of the Carnival because the topic of masks is still
fascinating. I was able to see with my own eyes what I had only read about
before. The magic of immediate experience works!
Text and photos: Iza Makiewicz-Brzezińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz