czwartek, 17 sierpnia 2017

Sony a6000 jako aparat do reportażu ulicznego


„Street photography”, czyli reportaż uliczny jest ostatnio modny. Prawie każdy aparat można wykorzystać w tej dziedzinie fotografii, ale oczywiście niektóre nadają się to tego celu bardziej, a inne mniej. Czasem zamiast szukać aparatu w sklepie, lepiej poszukać go u siebie w domu. Być może sprzęt znajdujący się w naszej torbie fotograficznej to jest właśnie to. Jako, że mam Sony a6000, postanowiłem przyjrzeć się temu korpusowi jako kandydatowi na sprzęt reporterski.

Sony a6000 jest na rynku od półtora roku więc nie będę powtarzał powszechnie znanych specyfikacji a skupię się jedynie na przydatności aparatu do ulicznego reportażu. Zacznę od tego, co jest bolączką wszystkich bezlusterkowców Sony, z jakimi miałem do czynienia: żywotności akumulatorów. Może dla osoby używającej na co dzień smartfona żywotność baterii w bezlusterkowcach Sony jest czymś normalnym; jednak dla kogoś takiego jak ja, kto używa od lat lustrzanek cyfrowych, szybkość z jaką wyczerpują się akumulatory w A7 czy a6000 była początkowo szokiem i teraz nie ruszam się nigdzie bez 2 rezerwowych. W reportażu ulicznym szybkość rozładowywania się baterii jest niewątpliwie wadą, ponieważ możemy stracić zasilanie w jakiejś kluczowej chwili i zanim wymienimy akumulator na zdjęcie będzie za późno.

Umieszczona w A6000 matryca formatu APS-C o 24,3 milionach pikseli może być źródłem zdjęć świetnej jakości, ale stawia wysokie wymagania obiektywom. W kategoriach absolutnych wykorzystanie możliwości jakościowych matrycy jest możliwe przy dobrej technice i świetnej optyce. Sprzedawane zazwyczaj z aparatem w zestawie z a6000 obiektywy - Sony E PZ 16-50mm f/3.5-5.6 OSS i Sony E 55-210mm f/4,5-6,3 OSS – nie są optycznymi arcydziełami, chociaż długi zoom jest nieco lepszy. Ale w reportażu nie o idealną jakość chodzi i wspomniane obiektywy - chociaż nie oddają pełnej sprawiedliwości matrycy Sony a6000 – są wystarczające a przy tym tanie, małe i lekkie. Przy niskich ekwiwalentach ISO jakość zdjęć z matrycy Sony a6000 jest świetna; przy najwyższych pojawiają się szumy, więc warto zostać poniżej ISO 6400.
Mocną stroną a6000 jest 179-polowe samoczynne ustawianie ostrości wykorzystujące detekcję fazową. Szybkość autofokusa nie jest może jeszcze na poziomie najlepszych aparatów systemu Mikro 4/3, ale i tak jest imponująca. Jeśli dodamy do tego zdolność do wykonywania zdjęć seryjnych z szybkością do 11 klatek na sekundę, mamy do czynienia z aparatem zdolnym do rejestracji szybko poruszających się obiektów. Czasem przydaje się to w reportażu ulicznym, ale zazwyczaj nie jest kluczowe. Najlepsze zdjęcia uliczne w dwudziestym wieku zrobiono aparatami z ręcznym ustawianiem ostrości – często szerokokątnymi obiektywami ustawionymi na odległość hiperfokalną, dzięki czemu przy przysłonie przymkniętej do f/11 ostre jest wszystko, na przykład, od 0,7 metra do nieskończoności. Ale jeśli robimy reportaż dłuższym obiektywem, samoczynne ustawianie ostrości w a6000 sprawdza się świetnie. Przy okazji odkryłem, że ciągłe ustawianie ostrości w tym aparacie działa precyzyjniej i lepiej niż autofokus pojedynczy. Wielką wadą bezlusterkowców Sony jest brak specjalnego joysticka wyboru pól ustawiania ostrości, co uniemożliwia ich szybką zmianę.

Elektroniczny wizjer jest całkiem niezły, ale ja znacznie częściej korzystam z tylnego, odchylanego ekranu, który pozwala na kadrowanie z poziomu biodra czy ziemi. Fabrycznie aparat Sony a6000 jest tak skonfigurowany, że posługując się czujnikiem rozpoznającym to, że zbliżamy oko do wizjera automatycznie dokonuje przełączenia między wyświetlaniem obrazu w wizjerze lub na tylnym ekranie. Przy kadrowaniu z poziomu biodra, system bardzo często reaguje na to, że aparat jest blisko naszego ciała i włącza wizjer, uniemożliwiając nam kadrowanie z góry. Żeby tego uniknąć należy w menu włączyć na stałe wyświetlanie obrazu na tylnym ekranie.

Do zalet a6000 w fotografii ulicznej należy zaliczyć jego gabaryty – jest to aparat mały i lekki; niska sylwetka i brak elementów sterujących – poza spustem migawki - z przodu sprawiają, że nie rzuca się w oczy. Ponadto – mimo, że jest zdolny do rejestrowania obrazów na profesjonalnym poziomie - nie wygląda na aparat zawodowy, co jest bardzo pożądane w reportażu ulicznym. Na niekorzyść z kolei przemawia całkowity brak uszczelnień – gdy zaczyna padać deszcz, oznacza to raczej koniec naszej przygody z reportażem ulicznym i Sony a6000. Bezlusterkowce Sony mają dość głośne migawki, przy czym pełnoklatkowy A7 jest głośniejszy niż a6000. Myślę, że migawka w a6000 jest po prostu mniejsza, bo musi kryć mniejszy obszar. Ale przy normalnym poziomie hałasu ulicznego, nie zdarzyło mi się żeby ktokolwiek zwrócił uwagę na odgłos migawki a6000. Dodatkowo można uruchomić funkcję elektronicznej pierwszej zasłonki i wtedy słychać tylko zamykanie się migawki.
W sumie Sony a6000 okazał się lepszym aparatem „ulicznym” niż myślałem. Nikt nie zwraca na niego uwagi, w hałasie ulicznym jest właściwie niesłyszalny, kadrowanie od góry na tylnym ekranie jest łatwe, a jakość zdjęć bardzo dobra. Ale gdybym mógł wybrać dowolny aparat do reportażu ulicznego, Sony a6000 nie znalazłby się na samym szczycie mojej „krótkiej listy”.
[Zrekonstruowany wpis z roku 2015]
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Edward Hartwig: Przypadek według Edwarda H.

  Rekonstrukcja rozmowy jaką w roku 1997 Iza Makiewicz-Brzezińska odbyła z gigantem polskiej fotografii – Edwardem Hartwigiem. Iza M...