Ostatni dzień listopada (Okuniew, listopad 2016) |
Jarosław Brzeziński:
Aneto, poznaliśmy się w roku 2008, kiedy oboje fotografowaliśmy obchody
470-lecia założenia Okuniewa. Jesteś chyba bardzo związana z tymi okolicami, bo
mimo rozlicznych podróży zagranicznych nie zaniedbujesz ich fotograficznie. Czy
jest to wyrażony zdjęciami lokalny patriotyzm?
Wschód słońca w Zabrańcu (Zabraniec, maj 2017) |
Aneta Mikulska: W
Okuniewie mieszkam od urodzenia, ale trochę czasu musiało upłynąć, bym odkryła
najpierw pasję do fotografii, a następnie swoją okolicę fotograficznie. Marek
Waśkiel, fotograf, u którego ukończyłam kurs fotografii, zawsze powtarzał i
powtarza, że najlepsze zdjęcia zrobimy w obrębie kilku kilometrów od domu.
Dlaczego? Bo możemy szybko zareagować na zmieniające się warunki pogodowe, czy
światło. I możemy podjeść, podjechać na rowerze, czy samochodem i zatrzymać to
w kadrze. Zwiedzając inny, niekoniecznie egzotyczny kraj często jesteśmy w
danym miejscu przez godzinę-dwie, i to przeważnie nie w czasie, gdy są
najlepsze warunki na fotografowanie. Dziś mogę powiedzieć, że fotografowie
mojej najbliższej okolicy definiuje mnie jako fotografa. Ale do tego trzeba
chyba dojrzeć. Wiesz, że nigdy nie myślałam o tym, że jest to wyraz lokalnego
patriotyzmu, ale zgadzam się z Tobą – tak właśnie jest.
Wierzbowa aleja (Zabraniec, kwiecień 2017) |
J.B.: Kiedy
zaczęła się Twoja przygoda z fotografią i jak przebiegała; zdaje się że miałaś
przerwę w fotografowaniu?
A.M.: Moja
przygoda zaczęła się na studiach. Przez jeden semestr miałam zajęcia z
fotografii z Tadeuszem Sobierajem. Wszyscy, którzy uczestniczyli w tych zajęciach złapali
bakcyla. Wtedy na giełdzie fotograficznej kupiłam mój pierwszy analogowy aparat
Canona EOS-a 500N. Ten aparat towarzyszył mi przez większość czasu mojej pracy
w gazecie „Lokalna”. Potem zmieniłam pracę i aparat przykrył nieco kurz...
zabierałam go tylko na wakacje... I pewnie tak by było do dziś, gdyby nie to,
że trafiłam na kurs fotografii Marka Waśkiela.
Warstwy. Widok z Wysokiego Wierchu (Podhale, plener z Piotrem Trybalskim, wrzesień 2016) |
J.B.:
Czy kurs fotografii pomógł Ci w odkryciu przyjemności z robienia zdjęć na nowo?
A.M.: Tak.
Przede wszystkim zaczęłam świadomie fotografować. Efekty na zdjęciu nie były
już przypadkowe, tylko zamierzone i zaplanowane, kadry uporządkowane. Zapomniałam, co to automatyczne ustawienia i
od tamtej pory fotografuję tylko w trybie manualnym i w RAW-ach. W gronie moich
znajomych pojawili się ludzie fotografujący. Comiesięczne spotkania w
Fotograficznym Klubie Absolwentów (dla osób, które ukończyły kursy Marka),
wspólne wystawy, wyjazdy, plenery, inspiracje, konkursy na zdjęcie miesiąca –
wszystko to sprawia, że jeszcze bardziej Ci się chce.
Konie islandzkie są bardzo ciekawskimi zwierzętami (Islandia, styczeń 2017) |
J.B.: Z
tego co wiem, fotografowałaś początkowo aparatami na filmy. Czy przejście na
cyfrowy sprzęt było trudne, czy wręcz przeciwnie – od razu stanowiło
ułatwienie?
A.M.: To
było dość dawno, ponad 10 lat temu i prawdę mówiąc nie przypominam siebie
trudności z tym związanych. Na pewno była to duża oszczędność czasu, bo nie
trzeba było zanosić filmu do laboratorium i czekać na jego wywołanie, co w
pracy w gazecie miało duże znaczenie.
Diamond Beach (Islandia, styczeń 2017) |
J.B.:
Jakie znaczenie ma sprzęt? Czy przywiązujesz do niego uwagę i czy lepszy sprzęt
może z nas zrobić lepszych fotografów?
A.M.: Sprzęt
jest ważny, ale nie najważniejszy. Może trudno Ci będzie w to uwierzyć, ale nie
fotografuję aparatem pełnoklatkowym. Pozostałam wierna Canonowi. Najpierw miałam
300D, potem 600D i tu, rok temu w listopadzie, miałam zagwozdkę, czy jednak nie
przejść na pełną klatkę. Jednak z tego względu, że część obiektywów mam tylko
do aparatów z matrycą APS-C (m.in. mój ukochany szeroki kąt), wybrałam bardziej
zaawansowaną lustrzankę 80D, a nie FF. Mam odrobinę lepszy sprzęt, ale czy
lepiej fotografuję? Jeśli tak, to na
pewno nie dzięki aparatowi, a dzięki zaangażowaniu swojego czasu, serca i energii. Choć czasem dylematy są, bo przygotowując się
do startu w kolejnym maratonie, czy półmaratonie ciężko ten czas dzielić na
dwie pasje. I chciał nie chciał - muszę biegać wtedy gdy jest fantastyczny
zachód słońca...
Przed wschodem słońca (Gdynia Orłowo, lipiec 2017)
|
J.B.:
Na ile praca grafika pomaga w fotografii? Jak mocno obrabiasz zdjęcia?
A.M.: Fotografuję
w RAW-ach, więc siłą rzeczy muszę te zdjęcia „wywołać”. Pracuję nad nimi w
Lightroomie. Lubię mocne, nasycone kolory, ale staram się je „podkręcać” tak,
by wyglądały dobrze. Natomiast w portretach lubię efekt matu. Mam wrażenie, że
dzięki temu efektowi portret jest
ciekawszy i ma w sobie więcej tajemnicy.
Zdjęcia w Photoshopie poprawiam dopiero wtedy, gdy Lightroom nie daje
sobie rady, np. z usunięciem kliku plamek w miejscach z wieloma szczegółami,
czy drobieniem kilku milimetrów nieba. I tu dopiero umiejętności graficzne się
przydają w praktyce. Natomiast coraz częściej zauważam, że to fotografia pomaga
mi w pracy grafika.
Spotkajmy się w Central Parku (Nowy Jork, USA, lipiec 2015) |
J.B.:
Rozumiem, że podróże i fotografia to dwie pasje, które udało Ci się połączyć.
Czy planując podróż planujesz też ujęcia, które chcesz z niej przywieźć?
A.M.: Po
kursie u Marka - tak. Wcześniej była to
loteria. Co się uda, to będzie. Teraz planuję podróż praktycznie pod jednym
kątem – fotograficznym. Tak jak w przypadku wyjazdu na zorzę polarną: noclegi,
termin wyjazdu, trasa – wszystko było zaplanowane tak, by zwiększyć szansę na
sfotografowanie światła północy. Oczywiście miejsca i zjawiska niezaplanowane
też są mile w kadrach widziane.
Zorza polana nad wyspą Sommaroy (Sommaroy, Norwegia,marzec 2016) |
J.B.:
Czy można zarabiać na fotografii podróżniczej i krajobrazowej?
A.M.: To
cały czas dla mnie przede wszystkim źródło przyjemności i zatrzymania się, a
także złapania oddechu. Sprzedałam kilkanaście zdjęć, które były prezentowane
na wystawach fotograficznych w Warszawie
(m.in. kolekcjonerskie odbitki z mojej indywidualnej wystawy „The Land
of Ice” w Zapalnik Gallery), ale zysk pokrył koszt wydruku odbitek na piance,
portfolio i wernisażu.
Trening Patrycji Bereznowskiej na drodze z Gry o Tron (Dark Hedges, Irlandia Północna, lipiec 2017) |
J.B.:
Na czym polega Twój projekt fotograficzny związany z Patrycją Bereznowską?
Trening Patrycji Bereznowskiej (Ossów, kwiecień 2017) |
A.M.: Patrycja
jest specjalistką od ultrabiegów. To
aktualna mistrzyni i rekordzistka Polski i świata w biegu 24-godzinnym. Dość
niszowa dyscyplina, w mediach „niebiegowych” niezauważana. Fotografuję Patrycję
już prawie rok. Czasem są to zdjęcia w nowych ciuszkach od sponsorów, czasem na
potrzeby konkretnej publikacji (tak było w przypadku zdjęć na koniu, bo
Patrycja jest także trenerką koni), a czasem się po prostu umawiamy na zdjęcia
biegowe i Patrycja pokazuje mi niezwykłe miejsce w naszej okolicy (takie miejsca, że trzeba
wrócić z aparatem!). Dokumentowałam Jej
start i zwycięstwo podczas Mistrzostw Świata
w biegu 24-godzinnym w Belfaście,
gdzie ustanowiła rekord świata przebiegając 259,991 km. Na przełomie
września i października wybieram się do Grecji, by sfotografować Jej start w
Spartathlonie (bieg z Aten do Sparty, 246 km). Cel jest jeden – promocja
Patrycji. Pokazanie światu, że jest ktoś taki. To czego ta dziewczyna dokonuje
jest absolutnym kosmosem.
Patrycja Bereznowska na Haitance (Czubajowizna, maj 2017) |
J.B.:
Zdaje się, że odnosisz coraz więcej sukcesów w konkursach fotograficznych.
Chyba docenił Cię nawet National Geographic Polska?
Szlaki gwiazd na ruinami dworu rodziny Łubieńskich w Okuniewie (Okuniew, marzec 2017 - zdjęcie opublikowane w National Geographic) |
A.M.: Cieszy
mnie bardzo to, że moje fotografie są zauważane i wyróżniane. Jak do tej pory
największym sukcesem jest dla mnie publikacja w National Geographic Polska
zdjęcia szlaków gwiazd nad ruinami dworu w Okuniewie oraz okładka z Patrycją
Bereznowską w magazynie „Bieganie”. Do tego publikacje w magazynach „Ultra”, „Poznaj świat”, Wirtualnej Polsce,
wiele wyróżnień od Canon Polska (najlepsze fotografie miesiąca na facebookowym
profilu producenta) i kilka innych. Wszystkie wyróżnienia i publikacje staram
się dokumentować i opisywać na swojej stronie internetowej www.anetamikulska.com, gdzie także publikuję galerie z moimi
najnowszymi fotografiami.
Z siłą wodospadu (USA/Kanada, lipiec 2015) |
J.B.:
Jakich fotografów wymieniłabyś jako swoje inspiracje?
A.M.: Nie
odkryję Ameryki – to ludzie, u których byłam na warsztatach i plenerach
fotograficznych.
Marek Waśkiel – człowiek, od którego
najwięcej się nauczyłam jeśli chodzi o fotografię. Dzięki niemu mam solidny
warsztat. Piotr Trybalski – fotograf, który wytłumaczył mi całą masę
niejasności związanych z obróbką zdjęć w Lightroomie. Po tym kursie weszłam na
inny poziom wywoływania RAW-ów. I od niedawna Róża Sampolińska, u której byłam
na warsztatach oświetlenia portretowego film noir.
Poza tym cenię sobie bardzo fotografie
Tomasza Tomaszewskiego, a także fotografujących ultrabiegi i biegaczy Piotra
Dymusa i Jana Nykę.
Mleczna dolina (Podhale, plener z Piotrem Trybalskim, wrzesień 2016) |
J.B.:
Jakie masz plany fotograficzne na przyszłość?
Na warsztatach Róży „Pomiędzy
światłem a cieniem” miałam pierwszy kontakt ze studiem, lampami, beauty dishem i
plastrem miodu. Brzmi dziwnie, prawda? Podczas tego warsztatowego weekendu
dostałam porządny zastrzyk energii i motywacji.
Zafascynował mnie ten styl robienia portretów i zamierzam „szlifować”
temat. Zamówiłam już lampę i modyfikatory światła. Czekam na przesyłkę. To jest
mój plan na najbliższą przyszłość. A czy i jak to się rozwinie? Czas pokaże.
Więcej zdjęć Anety Mikulskiej można znaleźć na jej stronie
Internetowej: https://anetamikulska.com/
Wschód słońca nad Bugiem (Mielnik, warsztaty z Markiem Waśkielem, maj 2016) |
Na Ornaku (Tatry, czerwiec 2016) |
Spacer (Dobrzyniec, lipiec 2017) |
Jeden z niewielu słonecznych lutowych poranków (Okuniew, luty 2017) |
Diana na nadświdrzańskich łąkach (Bolesławów, listopad 2016) |
Bardzo inspirująca historia! Droga Anety do fotografii pokazuje, jak pasja może przerodzić się w coś naprawdę pięknego. Podziwiam ludzi, którzy odnajdują swoją ścieżkę w sztuce i potrafią przekuć to w coś wyjątkowego. To niesamowite, jak fotografia potrafi uchwycić emocje i chwilę, której inaczej byśmy nie zapamiętali.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy Aneta ma jakieś konkretne wskazówki dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z fotografią?