To jest moje pierwsze bliskie spotkanie trzeciego stopnia z aparatami cyfrowymi Fujifilm. Nie licząc kilku przelotnych zauroczeń, nigdy nie zainteresowałem się na poważnie produktami tej firmy i poruszałem w trójkącie Canon-Nikon-Sony. Do testu namówił mnie Bartek Kania, wielbiciel i użytkownik serii X-E. Mając zapewnione jego wsparcie „merytoryczne” uznałem, że zrecenzowanie najnowszego produktu nieznanej mi linii sprzętu to świetne wyzwanie na koniec lata.
Mówię o recenzji, gdyż miałem sprzęt przez dwa dni, więc nie jest to pełen test aparatu sprawdzający - na przykład - szumy przy każdym ekwiwalencie ISO itd. Ponadto mogę swoje wrażenia opierać wyłącznie na plikach JPEG, ponieważ pliki RAF (w nomenklaturze Fufifilm tak się nazywają RAW-y) z X-E3 nie były jeszcze obsługiwane przez Adobe.
To jest moje pierwsze bliskie spotkanie trzeciego stopnia z aparatami cyfrowymi Fujifilm. Nie licząc kilku przelotnych zauroczeń, nigdy nie zainteresowałem się na poważnie produktami tej firmy i poruszałem w trójkącie Canon-Nikon-Sony. Do testu namówił mnie Bartek Kania, wielbiciel i użytkownik serii X-E. Mając zapewnione jego wsparcie „merytoryczne” uznałem, że zrecenzowanie najnowszego produktu nieznanej mi linii sprzętu to świetne wyzwanie na koniec lata.
Partner testu |