Canon EF 11–24 mm f/4L USM |
Partner testu |
Jak śpiewała kiedyś Brygada
Kryzys: „Czekamy, czekamy, czekamy, czekamy, wszyscy na jednej fali”. Taki
refren przez wiele lat mogli powtarzać użytkownicy Canona czekający na
superszerokokątny zoom do swoich lustrzanek.
Wiadomo, że szerokokątne
obiektywy, a szczególnie zoomy, były piętą Achillesową systemu Canon EOS. Co z
tego, że firma wprowadzała kiedyś na rynek zoomy szerokokątne o
najambitniejszych parametrach, skoro ich osiągi były dalekie od perfekcji i
gdy Nikon wreszcie po kilku latach wypuszczał swoją odpowiedź, ta zawsze była
doskonalsza. Ostateczny cios Nikon zadał Canonowi w sierpniu 2007 roku
wprowadzając na rynek obiektyw AF-S Nikkor 14–24 mm f/2,8G ED. Nie dość, że
szerszy od zoomów Canona, to jeszcze lepszy od dostępnych na rynku obiektywów
stałoogniskowych, może z wyjątkiem Zeissa 15 mm f/2,8 Distagon T*. Na wiele lat
Nikkor ustalił swoją dominację wśród fotografów krajobrazu czy architektury
wnętrz. To ten obiektyw był głównym powodem powstania skomplikowanych i drogich
adapterów ze sterowaniem przysłoną, pozwalających na stosowanie AF-S Nikkora
14–24 mm f/2,8G ED na lustrzankach Canona. Pogłoski o superszerokokątnym zoomie
Canona krążyły od kilku lat, ale dopiero w lutych 2015 roku firma ogłosiła jego
parametry.
Test
Canon EF 11-24 mm f/4L
USM
AF-S Nikkor 14–24 mm f/2,8G ED |
Premierę obiektywu należy odczytywać wraz ze specyfikacjami nowej lustrzanki Canona oferowanej w dwóch wariantach, EOS 5Ds oraz EOS 5Ds R, z matrycą o 50 milionach pikseli. W obydwu przypadkach chodzi o „przeskoczenie” Nikona, poprzez zaoferowanie użytkownikom szerszego zoomu i aparatu z matrycą o rozdzielczości wyższej niż Nikon’s D810 (36 megapikseli). Canon nie mógł „jedynie” dogonić Nikona, którego użytkownicy mieli do dyspozycji matrycę 36 milionów pikseli od 3 lat, a świetnej jakości zoom schodzący do 14 mm od lat 8. Canon musiał Nikona przegonić.
Gdy dostałem propozycję przetestowania najnowszego, dopiero co wypuszczonego na rynek superszekokątnego zooma Canon, z racji moich dawnych EOS-owych sympatii nie mogłem odmówić. Postanowiłem nowy obiektyw porównać z dwoma starszymi konstrukcjami: Sigmą 12-24 mm f/4,5-5,6 II DG HSM oraz AF-S Nikkorem 14-24 mm f/2,8G ED.
Canon EOS 5Ds i 5Ds R |
Premierę obiektywu należy odczytywać wraz ze specyfikacjami nowej lustrzanki Canona oferowanej w dwóch wariantach, EOS 5Ds oraz EOS 5Ds R, z matrycą o 50 milionach pikseli. W obydwu przypadkach chodzi o „przeskoczenie” Nikona, poprzez zaoferowanie użytkownikom szerszego zoomu i aparatu z matrycą o rozdzielczości wyższej niż Nikon’s D810 (36 megapikseli). Canon nie mógł „jedynie” dogonić Nikona, którego użytkownicy mieli do dyspozycji matrycę 36 milionów pikseli od 3 lat, a świetnej jakości zoom schodzący do 14 mm od lat 8. Canon musiał Nikona przegonić.
Gdy dostałem propozycję przetestowania najnowszego, dopiero co wypuszczonego na rynek superszekokątnego zooma Canon, z racji moich dawnych EOS-owych sympatii nie mogłem odmówić. Postanowiłem nowy obiektyw porównać z dwoma starszymi konstrukcjami: Sigmą 12-24 mm f/4,5-5,6 II DG HSM oraz AF-S Nikkorem 14-24 mm f/2,8G ED.
Na początek kilka suchych
faktów: dzięki rekordowej ogniskowej 11 mm na dole zakresu, Canon EF 11-24 mm
F4L USM to najszerszy obiektyw do lustrzanek pełnoklatkowych, oczywiście
pomijając optykę typu „rybie oko”. Wśród
16 soczewek w 11 grupach, cztery są asferyczne, jedna ze szkła o ultra-niskiej
dyspersji oraz jedna ze szkła o super-niskiej dyspersji. Ponadto zastosowano
najnowsze wersje powłok minimalizujących odblaski. Ostrość można ustawiać od 28
cm. Obiektyw jest uszczelniony przed wilgocią oraz kurzem i ma wbudowaną osłonę
przeciwsłoneczną. Przy masie 1180 g obiektyw jest cięższy od korpusu Canon EOS
5D Mark III, a przy długości 132 mm obiektyw góruje nad (a raczej: przed) korpusem.
Canon EOS 5D Mark III + Canon EF 11–24 mm f/4L USM. |
Ogromna soczewka przednia i
wbudowana osłona przeciwsłoneczna uniemożliwiają korzystanie z wkręcanych
filtrów przednich, więc jak to Canon ma w zwyczaju w superszerokokątncych
obiektywach, z tyłu umieszczono kieszeń na filtry żelatynowe. Na papierze
wygląda to fajnie ale zderzenie z rzeczywistością może być bolesne. To, że taka
kieszeń uniemożliwia korzystanie z filtrów polaryzacyjnych czy połówkowych to
jest, jak by powiedział jeden z bohaterów komedii Stanisława Barei Nie ma róży bez ognia, „jeszcze mały
Miki”. Przez kilka miesięcy próbowałem kupić jakikolwiek filtr żelatynowy w
arkuszu do cięcia do innego swojego obiektywu, ale bezskutecznie. Dowiedziałem
się, że od dawna nikt takich filtrów nie produkuje i nawet na allegro ani razu
nie pojawiła się oferta ich sprzedaży.
Od lewej: 11mm; 12 mm. |
Od lewej: 14 mm; 16 mm. |
W teleobiektywie różnica 5
mm jest bez znaczenia dla postrzeganego kąta widzenia; ale w obiektywach
superszerokokątnych czyni to ogromną różnicę. Pokazuję to na przykładowych
zdjęciach. Zachłystując się ogniskową 11 mm należy zaznaczyć, że nie jest to
obiektyw dla każdego a większość użytkowników odkryje, że nie za bardzo wie,
jak się nim posługiwać. Osobom nieobytym z tak szerokim obrazem trudno będzie
zdecydować co ująć i jak zapełnić pierwszy plan interesującym obiektem głównym.
Przy zdjęciach grupowych twarze osób na brzegach zostają rozciągnięte w
poziomie i z Flipa robi się Flap. Trzeba o tym pamiętać, ale jest to cecha
każdego obiektywu szerokokątnego a nie tylko tego Canona. Zabawne jest to, że
po zrobieniu kilku zdjęć przy 11 mm, ogniskowa
24 mm wydała mi się dawać tak wąski kąt widzenia, że zacząłem przy niej
robić portrety.
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 24 mm, przysłona f/5,6 — pełen kadr i fragment. |
Co do konstrukcji, obiektyw
zbudowany jest z wysokiej jakości tworzyw sztucznych, to samo dotyczy
wbudowanej osłony przeciwsłonecznej. Obiektyw jest solidny a pierścienie zmiany
ogniskowej i ręcznego ustawiania ostrości stawiają właściwy opór, chociaż nie
jest to klasa najlepszych obiektywów manualnych. Kołowa przysłona 9-listkowa
zapewnia ładne oddanie nieostrości.
Canon EF 11–24 mm f/4L USM |
W anglojęzycznych
materiałach Canona dotyczących tego obiektywu, wśród jego potencjalnych
użytkowników umieszczono agentów nieruchomości. W Polsce, gdzie standardem są
agenci nieruchomości fotografujący smartfonem lub cyfrowym kompaktem, zapewne
nie przyszłoby nam do głowy proponować im tak drogi obiektyw, ale w USA
wszystko jest większe niż w Europie. Jak kiedyś powiedział brytyjski komik
Clive James, gdy zaproszono go do
programu telewizyjnego w USA: „Wasze japońskiej samochody są większe od naszych
japońskich samochodów”. W USA prowizje agentów są tym większe im drożej
sprzedadzą nieruchomość, a dobre zdjęcia uważane są za połowę sukcesu. Tak
superszerokokątny obiektyw pozwala pokazać nawet ciasne wnętrza a przerysowując
perspektywę tworzy iluzję znacznie większych przestrzeni niż to jest w
rzeczywistości.
W tym salonie nie można cofnąć się bardziej, ponieważ z prawej strony jest ściana z luksferów. |
Od lewej: ogniskowa 12 mm; 14 mm; 16 mm. |
Od lewej: ogniskowa 18 mm; 20 mm; 24 mm. |
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, Sigma 12–24 mm f/4,5–5,6 II DG HSM, AF-S Nikkor 14–24 mm f/2,8G ED. |
Jako, że nie udało mi się
zdobyć adaptera pozwalającego przymknąć przysłonę w obiektywach Nikkor serii G
na lustrzankach Canon EOS, nie mogłem przetestować wszystkich trzech obiektywów
na jednym korpusie. Wobec tego zdjęcia testowe Canonem EF 11-24 mm f/4L USM
oraz Sigmą 12-24 mm f/4,5-5,6 II DG HSM wykonałem na korpusie Canon EOS 5D Mark
III, natomiast AF-S Nikkora 14-24 mm f/2,8G ED założyłem na Nikona D800, ale
zmniejszyłem w tym ostatnim wielkość zdjęć do średniej wartości (20,3 milionów
pikseli), aby nieco wyrównać warunki testu – Canon EOS 5D Mark III ma matrycę
22 miliony pikseli. Oczywiście w aparatach wyłączone zostały funkcje korygujące
wady obiektywów.
Winietowanie
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 11 mm, przysłona f/4 |
Przy 11 mm obiektyw mocno
winietuje na pełnym otworze przysłony, a winietowanie nie znika całkowicie nawet
po przymknięciu do f/16. Obiektyw zachowuje się podobnie przy ogniskowej 12 mm
oraz 14 mm. Przy 16 mm winietowanie jest nadal duże na pełnym otworze przysłony
ale praktycznie znika przy f/11. Przy dłuższych ogniskowych winietowanie jest
coraz mniejsze i znika po przymknięciu do f/8
przy ogniskowej 24 mm jest bardzo niewielkie na pełnym otworze przysłony
i praktycznie znika już przy f/5,6.
Osiągi Canona w zakresie
winietowania są zgodne z oczekiwaniami dla obiektywu o takim zakresie
ogniskowych.
Sigma 12-24 mm f/4,5-5,6 II DG HSM
Sigma 12–24 mm f/4,5–5,6 II DG HSM, ogniskowa 12 mm, przysłona f/4,5. |
Obiektyw mocno winietuje
przy 12 mm i na pełnym otworze przysłony i nawet przymknięcie do f/16 nie
likwiduje winietowania w pełni. Obiektyw wykazuje podobne zachowanie przy
ogniskowych 15 mm, 17 mm i 20 mm, z tym
że przy tej ostatniej winietowanie praktycznie znika po przymknięciu do f/11.
Jedynie przy ogniskowej 24 mm obiektyw nieco mniej winietuje na pełnym otworze
przysłony i przymknięcie do f/8
praktycznie eliminuje tę wadę.
Osiągi obiektywu w zakresie
winietowania są nieco poniżej poziomu Canona, ale nie odbiegają szczególnie
negatywnie od tego, czego należy spodziewać się po optyce o takim zakresie
ogniskowych.
Sigma 12–24 mm f/4,5–5,6 II DG HSM, ogniskowa 24 mm, przysłona f/5,6. AF-S Nikkor 14-24 mm f/2,8G ED |
AF-S Nikkor 14–24 mm f/2,8G ED, ogniskowa 14 mm, przysłona f/2,8. |
Przy 14 mm i 15 mm obiektyw umiarkowanie
winietuje przy pełnym otworze przysłony, a winietowanie znika całkowicie po
przymknięciu do f/5,6. Przy ogniskowych 16 i 18 mm winietowanie na pełnym
otworze jest mniejsze niż przy 14 mm i 15 mm i znika całkowicie po przymknięciu
do f/5,6. Przy ogniskowych 20 mm i 24 mm winietowanie jest bardzo małe i znika
już przy przysłonie f/4.
Nikkor ma węższy zakres
ogniskowych „na dole”, a więc tam, gdzie należy spodziewać się największego
winietowania, ale i tak - i dodatkowo
zważywszy na to, że Nikkor jest jaśniejszy od Canona i Sigmy – osiągi w
zakresie winietowania są imponujące.
AF-S Nikkor 14–24 mm f/2,8G ED, ogniskowa 24 mm, przysłona f/2,8. |
Dystorsja
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 11 mm, przysłona f/14, pełen kadr. |
Wycinki ze zdjęcia widocznego wyżej: brzeg i środek kadru. |
Sigma 12-24 mm f/4,5-5,6 II DG HSM
Sigma ma dobry kontrast,
który można jeszcze poprawić przymknięciem o 2,5 działki przysłony.
Przy 12 mm i na pełnym
otworze przysłony obiektyw ma świetny środek, ale gorsze brzegi, które
poprawiają się do przyzwoitego poziomu przy f/11 ale nigdy nie dorównują
środkowi. Przy 15 mm i 17 mm i na pełnym otworze przysłony brzegi są nieco lepsze niż przy 12 mm ale nadal odstają
od środka, nieco zbliżając się do jakości centralnej przy f/11. Na pełnym
otworze obiektyw jest najlepszy przy 20 mm i tam prawie udaje się wyrównać
jakość na całym kadrze przy f/11; przy 24 mm następuje znaczny spadek jakości
brzegowej, której nawet mocne przymknięcie obiektywu nie pozwala dogonić
środka.
Sigma ma gorsze brzegi od
Canona w całym zakresie ogniskowych, ale nadal jest to przyzwoite zachowanie.
AF-S Nikkor 14-24 mm f/2,8G ED
Nikkor ma świetny kontrast
już od pełnego otworu przysłony, ale można go jeszcze poprawić przymykając
obiektyw o około 1,5 działki przysłony.
Ostrość w centrum obrazu
jest znakomita w całym zakresie ogniskowych. Niestety dokładna analiza
skrajnych krawędzi obrazu ujawnia niedoskonałości obiektywu. Przy 14 mm
krawędzie są wyraźnie gorsze od środka, ale przy f/11 prawie go doganiają.
Prawie identycznie jest przy 15 mm i 16 mm; od 18 mm d0 24 mm brzegi - choć nadal gorsze od środka
– są minimalnie lepsze niż przy krótszych ogniskowych i dorównują środkowi już
przy f/8.
Nikkor ma gorsze brzegi od
Canona praktycznie w całym zakresie ogniskowych, ale zachowuje się bardziej
konsekwentnie od Sigmy, i w całym zakresie po przymknięciu osiąga dobre wyniki
w zakresie ostrości brzegowej.
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 11 mm, przysłona f/14, pełen kadr. |
Wycinek ze środka zdjęcia widocznego wyżej. |
Wycinek z okolic rogu zdjęcia widocznego wyżej. |
Podsumowanie: Stary król
jeszcze żyje; niech żyje nowy król!
Wyniki testu mogę podsumować
następująco:
Ceny nowych obiektywów (w sklepie www.interfoto.eu):
Rekonstrukcja wpisu z roku 2015.
Miejsce
|
Budowa
|
Winietowanie
|
Dystorsja
|
Ostrość i kontrast
|
1
|
Canon
|
Nikkor
|
Canon
|
Canon
|
2
|
Nikkor
|
Canon
|
Nikkor
|
Nikkor
|
3
|
Sigma
|
Sigma
|
Sigma
|
Sigma
|
Canon EF 11-24 mm f/4L USM: 12999 PLN
AF-S Nikkor 14-24 mm f/2,8G ED: 7600 PLN
Sigma 12-24 mm f/4,5-5,6 II
DG HSM (mocowanie Canon EF): 3490 PLN
Canon jest najlepszym
obiektywem w tym teście a Sigma najsłabszym, ale patrząc jak ceny nieomal podwajają
się, gdy idziemy od Sigmy przez Nikkora do Canona, trzeba sobie powiedzieć
jasno: Nikkor nie jest dwa razy lepszy od Sigmy, a Canon nie jest dwa razy
lepszy od Nikkora.
Podsumowując osiągi Canona
należy przede wszystkim stwierdzić, że dystorsja jest zdumiewająco niska jak na
optykę o takich parametrach. To niezwykłe osiągnięcie sprawia, że z czystym
sumieniem można polecić Canona do fotografii architektury; można mieć pewność,
że obrazek prosto z aparatu będzie
użyteczny i nie będzie wymagał korygowania dystorsji. Co do winietowania: nie
zaskakuje, ale też nie zachwyca, i Sigma nie jest w tym zakresie dużo gorsza a
Nikkor pozostaje pod tym względem niekwestionowanym liderem; jednak Canon
dodaje kluczowe 3 mm ogniskowej na dole zakresu, więc coś za coś. Kontrast i
ostrość do najwyższa liga i można przypuszczać, że osiągi obiektywu
projektowano z myślą o nowej matrycy o rozdzielczości 50 milionów pikseli.
Powłoki położone na soczewki zdają się świetnie zapobiegać powstawaniu
odblasków i „duszków” zarówno przy „pełnej dziurze” jak i po przymknięciu
obiektywu; jedynie przy pewnych ujęciach, gdy silne punktowe światło pada pod
dużym kątem na przednią soczewkę, powstają zaświetlenia, ale są to niewielkie,
wyraźnie zdefiniowane punkty, których położenie można łatwo kontrolować i które
łatwo jest wyeliminować. W skrajnych przypadkach na krawędziach obrazu można
znaleźć śladową aberrację chromatyczną.
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 11 mm, przysłona f/14, śladowa aberracja chromatyczna widoczna dopiero przy dużym powiększeniu fragmentu kadru. |
Jeśli pominiemy korzystanie
z Nikkora 14-24 mm f/2,8G ED przez adapter, użytkownik systemu Canon EOS ma do
wyboru dwa superszerokokątne zoomy do lustrzanek - Sigma 12-24mm F4.5-5.6 II DG
HSM i nowy Canon EF 11-24 mm f/4L USM. Canon
jest znacznie droższy, ale usprawiedliwia to kilka zauważonych w teście
osiągów: znacznie mniejsza dystorsja, co pozwala zaoszczędzić sporo czasu, jaki
trzeba poświęcić na jej korygowanie w oprogramowaniu graficznym w przypadku
Sigmy. To samo dotyczy ostrości brzegowej, która jest lepsza w Canonie przy
porównywalnych wartościach przysłony; Canon jest też bardziej odporny na
zaświetlenia. Zatem dla osób żyjących z fotografii architektury czy pejzażu,
które potrzebują możliwie najszerszego obiektywu o najlepszych osiągach do
zarabiania pieniędzy, znaczna kwota wydana na Canona ma pełen sens. Dla osób,
które fotografują amatorsko, sporadycznie używając tak szerokich kątów, ponad trzy
razy tańsza Sigma daje zadawalającą jakość. Ponadto obecnie produkowane systemy
filtrów prostokątnych mocowanych w przednich uchwytach pozwalają na korzystanie
na Sigmie z filtrów polaryzacyjnych i połówkowych, które są niezastąpione dla
wielu fotografów krajobrazu, a na razie nie ma takiego rozwiązania dla Canona.
Zważywszy jednak na to jak wielu zawodowców używa systemu Canon EOS i jak dobry
jest nowy Canon EF 11-24 mm f/4L USM, należy już wkrótce spodziewać się pojawienia
systemu filtrów do tego obiektywu.
Canon EF 11–24 mm f/4L USM, ogniskowa 11 mm, przysłona f/8. Najgorszy scenariusz dla tego obiektywu, czyli słońce świeci z boku na przednią soczewkę i w centrum kadru powstają niewielkie duszki. |
Wycinek powyższego kadru. Wystarczyłaby niewielka zmiana pozycji lub osłonięcie obiektywu dłonią, żeby ten niewielki problem zniknął całkowicie. |
Dziękuję sklepowi www.interfoto.eu za użyczenie obiektywów
Canon EF 11-24 mm f/4L USM oraz Sigma 12-24mm F4.5-5.6 II DG.
Rekonstrukcja wpisu z roku 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz