niedziela, 18 czerwca 2017

Nikon D70s: fotografia w podczerwieni (EN)


Chociaż nigdy nie znalazła się w głównym nurcie, fotografia w podczerwieni przechodziła przez fazy wzrostu i spadku zainteresowania. Na przykład koniec lat 60tych XX wieku to okres wzmożonego nią zainteresowania: odrealnione nastroje podczerwonej fotografii zdawały się świetnie wpasowywać w psychodeliczną modę i wielu muzyków wykorzystywało takie zdjęcia na okładkach swoich płyt. Nie zmienia to faktu, że ze względu na techniczne komplikacje nigdy nie był to masowo uprawiany gatunek fotografii. I tak jest nadal, pomimo że era cyfrowa w znacznym stopniu upraszcza aspekt techniczny. Ale po kolei, chociaż w ogromnym skrócie i upraszczając.


Na początku XX wieku Robert W. Wood jako pierwszy wykonywał fotografie w świetle podczerwonym; w latach 1930tych obrazami w podczerwieni interesowało się głównie wojsko i świat nauki. Przez dziesięciolecia ten obszar fotografii pozostawał poza zasięgiem amatorów ze względu na konieczność korzystania z drogich i wymagających specjalnego traktowania oraz obróbki filmów. 
 Epoka cyfrowa przyniosła znaczne zmiany: matryce są uczulone zarówno na widmo widzialne jak i niewidzialne, ale ze względu na to, że podczerwień zaszumia obraz i zaburza równowagę barw, ogromna większość cyfrowych aparatów (szczególnie lustrzanek) ma umieszczony przed matrycą filtr odcinający, w różnym stopniu, podczerwień. W przypadku wielu modeli cyfrowych aparatów można uprawiać fotografię podczerwoną poprzez umieszczenie przed obiektywem specjalnego filtra (na przykład Hoya 72 IR), który odcina większość światła widzialnego a przepuszcza podczerwień. Taki filtr jest tak ciemnoczerwony, że prawie czarny, a zatem wydłuża znacznie czasy ekspozycji, co prawie zawsze powoduje konieczność korzystania ze statywu. Różne kombinacje matryc, filtra odcinającego IR oraz filtra założonego na obiektyw dają ogromny rozrzut uzyskiwanych efektów, i nie zawsze są to efekty zadawalające.

Ponadto do niedawna tylko w kompaktach cyfrowych można było śledzić przefiltrowany obraz na tylnym ekranie LCD natomiast wizjer optyczny lustrzanek sprawiał, że ekspozycję trzeba było ustalać metodą prób i błędów a kadr wybrać po umieszczeniu aparatu na statywie a przed założeniem filtra na obiektyw, gdyż potem obraz w wizjerze był zbyt ciemny, aby można było cokolwiek zobaczyć. Wprowadzenie podglądu na żywo rozwiązało tę niegodność używania cyfrowych lustrzanek w fotografii podczerwonej. Nadal jednak długie czasy ekspozycji i konieczność używania statywu czynią taką fotografię uciążliwą. Trzeba pamiętać, że obrazy w podczerwieni są znacznie bardziej zaszumione niż te wykonywane w świetle widzialnym a więc podbicie ekwiwalentu czułości nie jest receptą na długie czasy otwarcia migawki. Należy się trzymać jak najniższych wartości ISO.
Rozwiązaniem optymalnym jest trwałą przeróbka lustrzanki cyfrowej: usunięcie filtra blokującego podczerwień i zastąpienie go przezroczystą szybką odpowiedniej grubości. Aparat zachowuje się wtedy jak przy fotografowaniu w świetle widzialnym: można stosować jednocześnie niskie ekwiwalenty czułości i krótkie czasy otwarcia migawki a zatem uprawiać „reportaż w podczerwieni”. Statyw jest niepotrzebny; fotografuje się „z ręki”, można zatrzymać ruch ludzi, zwierząt czy chmur na niebie. Oczywiście nie polecam przeróbki nowego aparatu, ponieważ spowoduje ona unieważnienie gwarancji aparatu. Ja kupiłem specjalnie do takiej modyfikacji używany, starszy model lustrzanki – Nikona D70s, ponieważ jego czujnik świetnie nadaje się do fotografii podczerwonej, ma niezbędną dla tego rodzaju fotografii możliwość ręcznego ustawienia balansu bieli, a a ponadto jest to aparat niezwykle łatwy do demontażu i ponownego złożenia.
Można się czepiać, że ma matrycę o zaledwie 6 milionach pikseli, kiepski ekran LCD, i brakuje mu podglądu na żywo, ale naprawdę cudownie sprawdza się w podczerwieni. A brak Live View w tym wypadku jest dla mnie jego zaletą, bo najlepsze jest to, że codziennie wychodząc z Nikonem D70s IR tak naprawdę udaję się w podróż w nieznane. Optyczny wizjer pozwala mi na obserwację wyłącznie światła widzialnego a zatem muszę dokonać czegoś, co obecnie nazywa się „prewizualizacją” – staram się wyobrazić sobie jak wybrany kadr będzie „wyglądał” w podczerwieni. I mimo, że wieloletnie doświadczenie podpowiada taki obraz i pomaga wybrać optymalne do fotografii podczerwonej motywy, końcowy wynik jest zawsze nieprzewidywalny.


Dopiero po powrocie do domu, zgraniu zdjęć do komputera, otwarciu ich w programie graficznym i dokonaniu wstępnej obróbki widzę, co rejestrował aparat. Zawsze towarzyszy temu podniecenie i niecierpliwość. Czasem motyw, który uważałem za „pewniaka” nie zagra a czasem coś sfotografowanego na koniec i bez przekonania nabiera w komputerze rumieńców. To sprawia, że odzyskuję czar fotografii analogowej, kiedy znało się końcowy wynik dopiero po wywołaniu filmów. Ponadto znacznie precyzyjniej wybieram kadry i wolniej fotografuję niż przypadku cyfrowej fotografii widzialnej. Z długiego spaceru z psem potrafię przynieść kilkaset zdjęć psich zabaw w świetle widzialnym, a jedynie 10 – 15 podczerwonych.
 
 
 
 

Under the skin: Infrared photography with a  converted Nikon D70s

Nikon D70s may be grossly outdated as a digital camera for regular use, but as a springboard to infrared photography it can still prove its value. It is cheap to buy, easy to convert, and fun to use. It has the option of a preset white balance, which is indispensable for infrared photography. Unfortunately it has no live view, which – unless one uses just a single lens calibrated with the body to focus correctly the infrared wavelengths – makes focusing tricky. Small size and poor quality of the LCD screen do not help either, as it is extremely difficult to access critical sharpness in recorded images. But with time one learns how to focus and wide-angle lenses stopped down to f/11-13 usually provide adequate depth-of-field-induced sharpness. I also used the infrared index on some old AiS primes with some success. Those six million pixels proved to work quite well for some 24x36 inch prints made of infrared images, which I exhibited several times. For me infrared is going “under the skin” - seeing the invisible underside of the reality.

3 komentarze:

  1. Przy IR podstawą to jest niemalże przed każdym zdjęciem zrobienie balansu bielu... jak to się zaniedba to można spalić dobre zdjęcie. W przypadku IR są różne filtry. Najpopularniejsze to 720nm można dostać je wszędzie w sklepach. Rzadziej spotyka się 850nm czy 680nm. Uzyskany efekt jednak nie zawsze zależy od matrycy. Niektóre matryce mają jedną to do siebie iż zupełnie inaczej rysują kolory. To trzeba po prostu sprawdzić.
    https://www.flickr.com/photos/kamilpluta/sets/72157676577334336

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do ustawiania balansu bieli do każdego zdjęcia - zgoda, tak byłoby najlepiej, ale są sytuacje, gdy Nikon D70s odmawia ustawienia własnego balansu bieli i żeby zrobić zdjęcie trzeba wykorzystać balans ustawiony w innej sytuacji. Mój D70s ma zamontowany filtr kupiony z amerykańskiego LifePixel i to jest 720nm.

    OdpowiedzUsuń
  3. No wlaśnie. Kilku moich znajomych miało problemy z ustawieniem balansu bieli w IR z aparatami Nikon. Na szczęście z Canonami fabrycznymi i modyfikowanym 50d nie miałem takich problemów.
    Pozdrawaim.

    OdpowiedzUsuń

Edward Hartwig: Przypadek według Edwarda H.

  Rekonstrukcja rozmowy jaką w roku 1997 Iza Makiewicz-Brzezińska odbyła z gigantem polskiej fotografii – Edwardem Hartwigiem. Iza M...