Po latach produkowania konkurencyjnych pod względem ceny i parametrów obiektywów o przeciętnej jakości wykonania, Samyang stworzył nową linię Premium XP – obiektywów o wyższej cenie, której towarzyszą bardzo ambitne parametry i świetna jakość materiałów i wykonania. Teraz jednak dwa z nich stały się przedmiotem sporu prawnego z Zeissem i Samyang je wycofuje od sprzedawców i dystrybutorów na całym świecie. Zanim znikną, przyjrzymy się na przykładzie jednego z nich, czy mamy czego żałować.
Ten krótki test dotyczy optyki Samyang Premium XP 85 mm f/1,2 w mocowaniu Canon EF, na którą można patrzeć w perspektywie obiektywu Canona o takiej samej ogniskowej i jasności, czyli Canon 85 mm f/1,2L II USM. I w skrócie należy powiedzieć, że „L-ka” wygrywa z “Koreańczykiem” właściwie tylko w dwóch kategoriach: ma autofokus i nieco lepiej radzi sobie ze zdjęciami pod światło.
Jakość wykonania Samyanga jest na najwyższym poziomie i może śmiało rywalizować z optyką Zeissa – i to, wraz z podobieństwem stylistycznym do serii Milvus, mogło popchnąć Zeissa do pozwania Samyanga. Jedyne czego testowanemu obiektywowi brakuje to uszczelnienia. Wzorowany na Otusach i Milvusach pokryty gumą pierścień ustawiania ostrości jest bardzo wygodny i stawia odpowiedni opór, umożliwiając precyzyjne ostrzenie, a jedyne zastrzeżenie polega na tym, że widać na nim wszelki brud i klei się do niego każdy kurz. Osłona przeciwsłoneczna jest również świetnie wykonana i idealnie dopasowana stylistycznie to tubusu. Obiektyw jest dość duży (93 x 98,4 mm) i ciężki (1050 g), ale gabaryty tylko minimalnie przewyższają Canona EF 85 mm f/1,2L II USM, natomiast są poniżej tego co prezentują obiektywy Zeiss Otus/Milvus czy Sigma ART, o ogniskowej 85 mm i jasności f/1,4.
Obiektyw pozwala ustawiać ostrość już od 0,8 metra, 9-listkowa przysłona daje koliste oddanie punktów światła. Na budowę składa się 10 soczewek w 7 grupach, z jedną soczewką asferyczną i dwoma ze szkła o wysokim współczynniku refrakcji, z naniesionymi powłokami Samyanga o nazwie „Ultra Multi-Coating”. Obiektyw nie ma autofokusa, ale poza tym zachowuje się na lustrzankach Canon jak oryginalna optyka Canona dzięki pełnej komunikacji elektronicznej z korpusem. Średnica filtra to 86 mm.
Przy pełnym otworze przysłony obiektyw jest dostatecznie ostry w środku obrazu, natomiast brzegi są trochę miękkie i mają nieco aberracji chromatycznej. Kontrast jest dobry, natomiast obiektyw dość mocno winietuje. Właściwie pod każdym względem Samyang jest przy f/1,2 lepszy od Canona EF 85 mm f/1,2L II USM. Przy f/2 Samyang ma świetny środek, a i brzegi stają się bardzo ostre. Aberracja chromatyczna nie znika całkowicie, ale nie przeszkadza w oglądzie obrazu. Przy f/2,8 ostrość brzegowa całkowicie zrównuje się ze środkiem. Co ważne, Samyang jest właściwie równie dobry przy zdjęciach z bliska, co w nieskończoności.
Jakość nieostrości to bardzo mocny punkt Samyanga. Boke jest ładne i miękkie z bardzo płynnymi przejściami tonalnymi, i to aż do przysłony f/4,5, a szczególnie widać to w światłach. Połączenie bardzo dobrej ostrości w centrum obrazu z pięknymi nieostrościami sprawia, że obiektyw nadaje się idealnie do portretów i to już od przysłony f/1,2. I o ile Sigma serii ART o ogniskowej 85 mm i jasności f/1,4 osiąga nieco wyższe wyniki na tablicach testowych, Samyang jest lepszym obiektywem portretowym właśnie ze względu na ładniejsze nieostrości. Natomiast problemem jest złapanie ręczne ostrości w portrecie przy pełnym otworze przysłony na matówce lustrzanki cyfrowej. Dlatego łatwiej jest fotografować Samyangiem przez adapter na bezlusterkowcu – tam wspomaganie poprzez „focus peaking” ułatwia ostrzenie.
Samyang chwali się powłokami przeciwodblaskowymi i odpornością na flarę i duszki, ale akurat ten aspekt osiągów obiektywu wygląda nieco mniej różowo. Poza mocnymi zaświetleniami i flara pojawiającą się, gdy mocne źródło światła znajduje się kadrze, optyka traci sporo kontrastu od każdego właściwie światła tylnego.
Największą przeszkodą w fotografowaniu Samyangiem jest ręczne ustawianie ostrości z lustrzankami cyfrowymi. Ale poza tym, mnóstwo przemawia za tym obiektywem: ostrość w centrum kadru jest bardzo dobra już od f/1,2, chociaż co prawda jest tak „żyletowata”, jak w przypadku Sigmy 85 mm f/1,4 serii ART, ale za to Samyang ma przyjemniejszy, mniej kliniczny „rysunek” i piękne nieostrości a aberracja chromatyczna jest świetnie skorygowana. Budowa jest na najwyższym poziomie, pierścień ustawiania ostrości pracuje precyzyjnie, a operowanie obiektywem to czysta przyjemność, Jedyne poważniejsze zastrzeżenia budzi brak uszczelnień oraz podatność na zaświetlenia i spadek kontrastu przy świetle tylnym. Cena nie jest niska, ale zważywszy na ceny konkurencji nadal atrakcyjna. Zatem na pytanie zadane na początku trzeba odpowiedzieć, że w świetle perspektywy wycofania obiektywu ze sprzedaży, mamy czego żałować.
Tekst został pierwotnie opublikowany pod adresem: http://blog.interfoto.eu/2018/06/21/samyang-premium-xp-85-mm-f-12-czy-mamy-czego-zalowac/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz