W drodze do premiery swojego systemu bezlusterkowców Nikon Z, japoński
producent umiejętnie budował napięcie filmowymi zajawkami, w których drażnił się
z nami i pobudzał ciekawość. W końcu, mimo, że nie wiedzieliśmy zbyt wiele, było
jasne, że będzie to pierwszy nowy bagnet Nikona od roku 1959. I jeśli chodzi o
pełnoklatkowe bezlusterkowce, miała to być konkurencja dla nieźle już zadomowionej
na rynku serii Sony a7. Skoro kurz premiery już nieco opadł, możemy podsumować pierwsze
wrażenia. W hołdzie dla Sergio Leone podzielę je na to, co moim zdaniem dobre, złe
i co brzydkie.
Dobre
Ø
Znajoma ergonomia
dla użytkowników pełnoklatkowych lustrzanek Nikona
Ø
Dobra jakość
wykonania i wygodny uchwyt
Ø
Dobrej
jakości ekran OLED na górnej pokrywie aparatu
Ø
Świetny
wizjer elektroniczny – jasny i kontrastowy, z dobrym odświeżaniem obrazu i
zachowujący pełną rozdzielczość nawet przy ciągłym samoczynnym ustawianiu
ostrości i seriach zdjęć
Ø
Uchylny ekran
z dobrym dotykowym sterowaniem funkcjami
aparatu
Ø
Czas uruchomienia
aparatu jest krótszy niż w serii Sony a7
Ø
Adapter FTZ pozwoli zaadaptować mnóstwo
optyki w mocowaniu Nikon F, zachowując nawet autofokus w przypadku obiektywów
wyposażonych we własne silniki; to dość ważna kwestia dla użytkowników
lustrzanek cyfrowych Nikona ponieważ w jakimś stopniu zrekompensuje skąpą początkowo ofertę optyki
w mocowaniu Z; ponadto jest to pierwszy naprawdę działający na bezlusterkowcu adapter do obiektywów Nikona z
autofokusem (adapter Comlite do bezlusterowców Sony częściej
nie działa niż działa tak jak powinien)
Ø
Stabilizacja
matrycy działająca w 5 osiach z obiektywami Serii Z; stabilizacja działa też – chociaż
nieco mniej skutecznie – z obiektywami Nikon F bez własnej stabilizacji oraz w
tandemie z systemem VR obiektywów w niego wyposażonych
Ø
Opcja bezgłośnej migawki elektronicznej
Ø
Dużo pół autofokusa
i pokrycie nimi prawie całego kadru
Ø
Znakomita
rozdzielczość i rozpiętość tonalna w przypadku Z7 i szybkość działania w przypadku
Z6
Złe
Brzydkie
Ø
Gabaryty są
niewiele mniejsze niż w przypadku Nikona D750, czyli pełnoklatkowej lustrzanki
cyfrowej firmy
Ø
Jak na nieco
spóźnione wejście na rynek pełnoklatkowych bezlusterkowców, system Nikon powiela
zbyt wiele błędów, z których Sony się powoli wyzwala
Ø
Czas
uruchomienia aparatu nadal dłuższy niż w lustrzankach cyfrowych
Ø
Żywotność
akumulatora: dla modelu Z7 Nikon podaje 330 zdjęć z jednego ładowania, czyli
tyle co Sony a7 pierwszej generacji i dwa razy krócej niż aparaty Sony a7 trzeciej
generacji; do intensywnej pracy zawodowej trzeba będzie nosić w kieszeni kilka
rezerwowych akumulatorów
Ø
Uchwyt pionowy
MB-N10, który poprawi ergonomię i zasilanie, pozwalając na o wiele dłuższe
fotografowanie bez konieczności noszenia dodatkowych akumulatorów, jest w fazie
opracowywania; trochę szkoda, że NIkon nie „wyrobił się” z nim na premierę; no
i oczywiście z uchwytem aparat traci sporo ze swojej względnej „kompaktowości”
Ø
Bardzo mało obiektywów
na start i niezbyt intensywnie zapełniona premierami „mapa drogowa” optyki
Ø
Obiektywy
oferowane na start są dość drogie jak na swoje ogniskowe/jasność
Ø
Brak możliwości dotykowego wybierania punktów
autofokusa
Ø
Podobnie jak
inne bezlusterkowce, aparat przymyka przysłonę do zadanej wartości (ale nie
bardziej niż do f/5,6), aby użytkownik zawsze miał podgląd głębi ostrości, ale
przez to system autofokus dostaje mniej światła zatem, gdy fotografujemy w
gorszym oświetleniu i mocniej przymykamy przysłonę, możemy doświadczyć efektu
błądzenia systemu samoczynnego ustawiania ostrości
Ø
Brak
wybieraka trybu i obszaru autofokusa z przodu korpusu aparatu
Ø
Migawka
elektroniczna może w pewnych sytuacjach powodować efekt rolling shutter i
bandingu
Ø
Tylko jedno
gniazdo kart pamięci, co uniemożliwia choćby tworzenie kopii zapasowych zdjęć
Ø
Karty XQD są dość
drogie i znacznie gorzej dostępne od
innych typów kart pamięci
Ø
Planowany
obiektyw 58 mm f/0,95 Noct będzie miał ręczne ustawianie ostrości; ewidentnie
czułość systemu autofokus jest zbyt mała, aby precyzyjnie ustawić samoczynnie
ostrość przy tak dużym otworze przysłony
Brzydkie
Ø
Po trzykroć
stylistyka; gdzie są czasy, gdy japońskie firmy zatrudniały świetnych
europejskich stylistów, takich jak Giorgetto Giugiaro w przypadku Nikona czy
Luigi Colani w przypadku Canona, do projektowania swoich aparatów? Jak to
ostatnio się dzieje nagminnie, w przypadku Nikona Z7/Z6 dostajemy ponownie
cegłę z rączką i doklejonym wizjerem.
Raczej Nikon Ż - żenua
OdpowiedzUsuńTrzeba być nieźle cofniętym, aby nie dotykając, nie sprawdzając, nie porównując napisać " żenua". Nie jestem zajadłym fanatykiem Nikona czy Canona, wybieram co najlepsze do określonego zadania, ale napisać żenua o czymś czego sie nie widzialo na oczy to zwykła żenada. Być może to będzie wielka wpadka, albo wielki sukces, ale to muszę i chcę sprawdzić. Tyle w temacie. I jeszcze tylko jedno. Koło dupy mi wisi " design" wymieniony jako wada, mnie interesuje ergonomia. Te opisy to troche jak blond narciarki, która kupuje narty, aby nosić je na ramieniu podczas spaceru po Krupówkach. I to jest żenada. I to, że Noct 0,95 nie będzie miał AF. To już nie tylko żenada, ale i brak świadomości optycznej
OdpowiedzUsuń